Nowelizacja ustawy o elektromobilności, uchwalona w listopadzie, nakłada nowe obowiązki na polskie samorządy. Najważniejsze zmiany dotyczą obowiązkowego wprowadzenia stref czystego transportu (SCT) w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców oraz całkowitego zakazu zakupu spalinowych autobusów od 2030 roku.
Strefy czystego transportu – jakie warunki?
Zgodnie z nowymi przepisami, wszystkie miasta liczące ponad 100 tys. mieszkańców będą musiały wprowadzić SCT w przypadku przekroczenia poziomu dwutlenku azotu (NO2) dopuszczalnego w powietrzu. Przekroczenia średniorocznego poziomu tego zanieczyszczenia odnotowano do tej pory w czterech miastach, w których dokonywana jest ocena jakości powietrza, czyli w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu oraz Katowicach. Szczegóły dotyczące wielkości i granic tych stref pozostawiono w gestii lokalnych władz, co umożliwia dostosowanie ich do lokalnych potrzeb i warunków. SCT mają ograniczyć ruch pojazdów spalinowych na wybranych obszarach, przyczyniając się do poprawy jakości powietrza.
Choć idea SCT nie jest nowa – już wcześniej samorządy miały możliwość ich wprowadzenia – obowiązkowy charakter zmienia perspektywę. Wciąż pojawiają się pytania o dostępność środków finansowych na realizację tego wymogu.
Strefy czystego transportu będą wymagały od samorządów przede wszystkim rzetelnego przygotowania i komunikacji z mieszkańcami. Ważne jest, aby SCT były wprowadzane w sposób przemyślany, by nie ograniczać mobilności, zwłaszcza osobom o niższych dochodach. Kluczowe jest wsparcie rządowe, które pozwoli na skuteczną realizację tych zmian.
Zakaz zakupu spalinowych autobusów od 2026 roku
Nowelizacja zakłada, że od 1 stycznia 2026 r. w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców będą mogły kursować jedynie autobusy zeroemisyjne. Czyli elektryczne, napędzane jedynie na prąd, albo wodorowe – co ma w teorii pomóc ograniczyć emisję gazów cieplarnianych z transportu. Obowiązek dotyczy obecnie 37 miast w Polsce, z czego dziewięć nigdy nie miało takiego autobusu.
W przypadku gmin, w których żyje ponad 50 tys. mieszkańców, będzie musiał kursować przynajmniej jeden autobus zeroemisyjny. Natomiast jeśli usługi transportowe w gminie są zlecane innym podmiotom, to we flocie muszą się znaleźć przynajmniej dwa pojazdy elektryczne.
Wprowadzenie takich wymogów oznacza konieczność uwzględnienia w strategiach zakupowych pojazdów elektrycznych i wodorowych już teraz.
– Jeśli już mamy nakładać jakieś obowiązki na samorządy, powinniśmy się trzymać funkcjonującego art. 68 a i b ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, który wynika z prawa unijnego. Obliguje on samorządy do zapewnienia udziału 16 proc. autobusów zeroemisyjnych odpowiedniej kategorii do 2025 r. i 23 proc. do 2030 r. przy udzielaniu zamówień dotyczących zakupu pojazdu lub świadczenia usług komunikacyjnych. Zapis o 100 proc. autobusów zeroemisyjnych pochodzi z dokumentu Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. i został wprowadzony do KPO za poprzedniego rządu. Obecny rząd, żeby dostać środki na wymianę autobusów, musi zaakceptować ten kamień milowy. Tutaj rodzi się pytanie, czy nie można było spróbować ten zapis zmodyfikować, jak to było w przypadku podatku od samochodów spalinowych. Nie podjęto jednak takiej próby – komentuje Bartłomiej Kasiuk, Główny specjalista ds. projektów strategicznych ZDG TOR.
Wyzwania i możliwości
Oba wymogi – SCT i zakup zeroemisyjnych autobusów – będą wyzwaniem dla samorządów i operatorów transportu publicznego. Wdrażanie nowych przepisów wymaga nie tylko środków finansowych, ale również zmian w mentalności mieszkańców i przedsiębiorców.
– Dobra oferta komunikacyjna to mniej samochodów w miastach. Po nowelizacji prawa, zamiast rozwijać ofertę transportową, zwiększać częstotliwość kursowania, samorządy będą zwiększać nakłady inwestycyjne na pojazdy. Pasażera bardziej interesuje, to jak często i punktualnie jeździ autobus niż typ napędu w pojeździe. Ponadto, pojawia się pytanie – czy po zakończeniu KPO będzie kontynuowany dodatkowy fundusz krajowy, jak np. program Zielony Transport Publiczny i na jakich zasadach w zakresie wielkości dofinansowania – wskazuje swoje obawy Bartłomiej Kasiuk.
Teraz czas na ruch senatu i prezydenta, jednak wiele mówi, że te zmiany są już przesądzone.